Redakcja książki jest zadaniem czasochłonnym, wieloetapowym i – niestety – często wywołującym najwięcej konfliktów w całym procesie wydawniczym. Dobór odpowiedniego zespołu redaktorskiego to nie lada wyzwanie zarówno dla self-publisherów, jak i wydawców czy koordynatorów projektów. Jakie kompetencje i cechy powinni mieć dobrzy redaktorzy*?
* Redaktorem bądź redaktorką nazywam w tym tekście każdego, kto poprawia tekst w zakresie językowym, edytorskim i technicznym (takim jak formatowanie pliku). Nie skupiam się tu na rozróżnieniu prac redaktorskich od korektorskich – one i tak często się ze sobą przeplatają, a granica między nimi bywa płynna.
Na początek banał: wiedza i doświadczenie
Chyba większość rekruterów z różnych branż, którzy szukają specjalistów, jako jeden z pierwszych wymogów umieści pozycję „wiedza i minimum ileś lat doświadczenia”. Banały. Tylko że bez tych banałów trudno wyobrazić sobie dobrego redaktora czy dobrą redaktorkę. Wiedza, czyli wykształcenie redaktorów językowych, to studia polonistyczne, edytorskie lub dziennikarskie – podstawa, na której można budować dalsze kompetencje zawodowe. Oczywiście praca w tym zawodzie z innym wykształceniem nie jest niemożliwa. Znam wiele osób, które ukończyły filologię obcą lub inne studia humanistyczne i dzięki zacięciu językowemu stały się świetnymi redaktorami. Poziom ich pracy w niczym nie odstaje od jakości pracy dobrych redaktorów z wykształceniem polonistycznym lub edytorskim.
A lata doświadczenia? To czasem złudny miernik, bo nie o sam upływ czasu tu chodzi, lecz o „intensywność” pracy i liczbę poprawionych stron. Dobrym punktem wyjścia są dwa lata doświadczenia przy założeniu, że ktoś w tym czasie zajmował się redakcją książek zawodowo. W takim czasie można już zdobyć dużo praktycznej wiedzy, doświadczyć wielu językowych i edytorskich dylematów i wyspecjalizować się w konkretnym typie tekstów, np. w tekstach naukowych z dziedziny pedagogiki czy w beletrystyce.
Szukasz redktora/redaktorki do współpracy przy Twojej książce? Nasz zespół redaktorski chętnie pomoże!
Oczy dookoła głowy
Drugą naturą osoby zajmującej się redakcją książek jest szukanie dziury w całym. Tam, gdzie większości wszystko wydaje się jasne i komunikatywne, redaktor lub redaktorka znajdzie niespójność, błąd interpunkcyjny, składniowy, gramatyczny, frazeologiczny… Praca redaktora czy redaktorki wymaga czujności w wielu obszarach tekstu: zarówno językowych, jak i edytorskich.
Ważna jest też umiejętność negowania oczywistości i czytania tekstu niejako na wiele par oczu: nie tylko przez pryzmat swoich doświadczeń i wiedzy, ale też oczami czytelnika, dla którego coś może być niezrozumiałe.
Mimo wszystko nie wierzę jednak w to, że redaktor czy redaktorka może obiecać wyeliminowanie stu procent błędów. Albo inaczej – może tylko obiecać. 😊
Na moją skrzynkę często wpadają CV, w których czytam, że ktoś gwarantuje mi bezbłędny tekst po swojej redakcji. W wypadku książek, które mają co najmniej kilka arkuszy, jest to mało prawdopodobne. Pokora polegająca na świadomości, że mimo dużej wiedzy każdy może się potknąć, przepuścić literówkę, rozbić o trudną kwestię językową (wierzcie mi, nikt nie zna wszystkich zasad) lub nie zauważyć niespójności zapisów, pozwala nie osiadać na laurach, lecz śledzić zmiany zasad gramatycznych lub nieustannie zgłębiać tajniki języków specjalistycznych.
Dobrzy redaktorzy potrafią poruszać się w różnych rejestrach zarówno stylistycznych (znają styl naukowy, publicystyczny, beletrystyczny), jak i tematycznych (biorą pod uwagę język branżowy, będą czujni na użycie naukowych pojęć). Każdy dobry redaktor bądź każda dobra redaktorka może dodać sobie do nazwiska drugi człon: -Wielozadaniowy(-wa) 😉
I tu znów pewne „ale”… Nie da się jednak (a przynajmniej jest to bardzo trudne) wyspecjalizować we wszystkich typach publikacji, dlatego dobry zespół redaktorski będzie łączyć kompetencje osób o różnych specjalizacjach (jeden redaktor poprawia głównie książki o tematyce lifestylowej, poradniki, podręczniki, inny specjalizuje się w książkach z zakresu psychologii itd.).
O co tyle krzyku?!
Praca redaktora czy redaktorki to praca z błędami, wiadomo. Ale nie oznacza ona wcielania się w rolę nauczyciela z czerwonym długopisem. Dobrzy redaktorzy dbają o dobrą komunikację z autorami. Co w tym wypadku znaczy „dobra”? Sprawna, konkretna, skuteczna i oparta na świadomości, że błędy autora czy autorki to nie wypadki przy pracy, tylko nieodzowna jej część.
Strach przed oceną jest naturalny i bardzo powszechny. Nikt nie lubi czuć się jak uczeń stojący przy tablicy. Oddając tekst do korekty, autorzy siłą rzeczy proszą o znalezienie błędów. Praca redaktora czy redaktorki polega na ich wyłapywaniu, ale nie może przybierać formy wytykania. Największym grzechem redaktorskim/korektorskim jest bowiem wywołanie u autorów poczucia, że tekst po ingerencjach wygląda jak szkolne wypracowanie pokreślone czerwonym długopisem. I nie chodzi tu wcale o kolory czy liczbę poprawek, lecz właśnie o styl komunikatów.
Z ortografią dyskutować trudno, znajomość zasad językowych jest w tym zawodzie niezbędna, ale elastyczność i otwarta głowa również. W końcu ten sam sens można zawrzeć na wiele sposobów, więc w obliczu oporu przed poprawką osoba zajmująca się redakcją powinna zaproponować inne rozwiązanie.
Przesłanie tekstu do poprawy wiąże się z okazaniem zaufania redaktorowi czy redaktorce. Dlatego takt to według mnie jedno z podstawowych „narzędzi” dobrych redaktorów. Dzięki niemu autorzy nie czują się oceniani ani pouczani. Wykrzykniki, zwielokrotnione pytajniki, wielokropki to znaki, które mogą zawierać duży ładunek emocjonalny. Adresat komunikatów okraszonych nimi może je zinterpretować jako krzyk, westchnienie, załamywanie rąk, a to rodzi zupełnie niepotrzebne napięcia. Sama nie lubię otrzymywać wiadomości, w których ktoś zamiast tak „?” pyta mnie tak „??”, a zdania zamiast kropką kończy… Intencje nadawcy są wtedy dla mnie niejasne i łatwo założyć, że są podszyte ironią czy złośliwością…
Empatyczny redaktor bądź empatyczna redaktorka rozumie, że w trakcie pisania autorzy kreślą, przestawiają zdania, dopisują lub przeformułowują tekst. Każda kolejna zmiana rodzi ryzyko powstania błędów.
Gdy skupiamy się na sensie, z pewnością nasza czujność na błędy językowe i interpunkcyjne maleje. Dobrzy redaktorzy podpowiedzą zatem rozwiązanie w taki sposób, aby autorzy poczuli w nich sojuszników, z którymi łączy ich wspólny cel – prawidłowo zredagowany tekst.
Więcej luzu!
Z tym, o czym napisałam wyżej, wiąże się też stereotyp redaktorów jako osób sztywnych, z czerwonymi długopisami, nieumiejących wykroczyć poza normatywne ramy. Rozumiem to, bo spotkałam się z takimi redaktorami w swoim życiu jako zleceniodawczyni i były to nieprzyjemne doświadczenia.
Sztywne trzymanie się źródeł poprawnościowych z jednej strony może wydawać się niezbędne, bo przecież od tego jest osoba zajmująca się redakcją, aby pilnować przestrzegania norm językowych, z drugiej ograniczające, bo jednak same źródła podają różne interpretacje zasad, a język to nie matematyka. Dlatego jeszcze przez jakiś czas będę spokojna o to, że sztuczna inteligencja nie wyruguje zawodu redaktora.
Znam wiele sytuacji, gdy z powodu głupiego uporu („tak się nie pisze”, „tak się nie robi”) redaktorzy byli zawstydzani, gdy autorka wyciągała inne źródło lub przywoływała uzus branżowy. Wyczulenie na styl i stosowność użycia danych form w kontekście to bardzo cenna kompetencja. Cóż z tego, że sformułowanie „konsumował makowca” jest poprawne, skoro kompletnie nie pasuje ani do stylu autora, ani do kontekstu?
Zdecydowanie bardziej ufam redaktorom, którzy może i nie wiedzą wszystkiego, ale wiedzą, gdzie wszystko znaleźć (czyli jednym słowem – gdzie sprawdzić). Redaktorom, którzy zamiast powiedzieć „tak się nie pisze”, potrafią objaśnić, dlaczego używa się takiej lub innej formy.
Kiedy powiem sobie „dość”
I na końcu: dobrzy redaktorzy potrafią mówić „dość” i to w wielu sytuacjach. Przede wszystkim wiedzą, kiedy trzeba odpuścić przekonywanie autorów do swoich racji.
Z mojego doświadczenia zresztą wynika, że w sytuacjach zerojedynkowych autorzy nie upierają się przy swoim – nikt przy zdrowych zmysłach nie chce przecież w swojej książce błędnych form. Spory toczą się często o drobiazgi, np. o to, że redaktor uznaje jakąś formę za zbyt potoczną, a autor chce jej użyć, bo tak mówi na co dzień, taka jest powszechna w jego branży i nie widzi w niej nic niestosownego.
Przykład? W pewnej książce naukowej autor użył słowa „dziełko” w odniesieniu do powieści, które bardzo nie spodobało się redaktorce. Stwierdziła, że jest infantylne, umniejszające i po prostu niestosowne w kontekście stylu naukowego. Ale przecież styl naukowy to nie matematyczna obróbka pomiarów (przepraszam wszystkich, którzy czymś takim się zajmują). Autor chciał w ten sposób wyrazić dystans, lekceważenie czy cokolwiek innego, do czego – nawet jako naukowiec – ma przecież prawo.
Redaktorzy powinni umieć mówić sobie „dość” również wtedy, gdy muszą zakończyć pracę nad tekstem. Nie jest to łatwe, bo tak jak pisałam wcześniej, zawsze można jeszcze coś doszlifować.
Kończenie pracy jest równie ważne jak wcześniejsza jej systematyczność, a jedno z drugim idzie w parze: łatwiej skończyć, gdy ma się pewność, że po drodze wykonało się solidną robotę.
Czy zatem redaktor idealny istnieje? Owszem, jeśli spełnia wymagania, o których napisałam w tym tekście. 😉
Czy powyższy opis jest subiektywny? Oczywiście, bo wyobrażeń o dobrych redaktorach może być wiele. Ja przedstawiłam cechy, które mają redaktorzy w naszym zespole i których jako zleceniodawczyni zawsze poszukuję. Jeśli chcesz zobaczyć, jak wygląda u nas proces rekrutacji redaktorów idealnych, zajrzyj tutaj.
Planujesz wydanie książki i szukasz profesjonalnego zespołu redaktorskiego? Daj nam znać jak możemy Ci pomóc!